2 dni po Kasprowym wybrałem się ze znajomymi w Gorce. Był 13 w piątek więc naładowałem 13 baterii :), 8 baterii do lamp, 4 do radia, i jedną do aparatu. Rano 13, zapakowałem ski toury, sprzęt foto, odwiozłem żonę do pracy i wyruszyłem w góry, niestety okazało się, że zapomniałem kijków. 7 rano, do domu 10 km, pomyślałem, że od kogoś pożycze bo nie chce mi się wracać, niestety próbuje odpalić mój telefon a on mi pokazuje tylko połączenia ratunkowe - 13 skończyła mi się umowa i przeszedłem do konkurencyjnej sieci lecz niestety nie miałem nowej karty sim. Wróciłem po kijki, wyszedłem prawie na Turbacz w zerowej widoczności z mega wiatrem i opadami śniegu.Na miejscu okazało się, że chłopaki zbudowali skocznię ale mają za małą prędkość żeby robić jakieś konkretne tricki. SKończyło się na kilku zdjęciach, a miało być naprawdę grubo. Jedynym plusem było to, że w Gorcach jest tyle samo śniegu co w Tatrach.